Podsumowanie I-szej połowy sezonu 2016

Za mną pierwsza połowa sezonu 2016 i czas na jej podsumowanie.

Sportowo i treningowo celem na pierwszą połowę sezonu były Mistrzostwa Polski Masters zarówno w jeździe na czas, jak i w wyścigu ze startu wspólnego.

Tak więc starałam się na treningach i zawodach odwzorowywać specyfikę jaka była związana z tymi imprezami. Moje starty już od początku roku skupione były głównie na trasach szybkich, płaskich lub niezbyt górzystych, a treningi wypełniały szosowe tempówki, sprinty, osiąganie i utrzymywanie prędkości po szosie oraz tradycyjne weekendowe jazdy w grupie na szosie.

Polubiłam szybką jazdę, jak i czasówki.Przy okazji chciałam też poszukać dla siebie trochę nowych wyzwań, kierując się na starty w imprezach i miejscówkach w kraju, w jakich dotąd mnie nie było oraz spróbować bardziej na serio czegoś nowego - szosowej jazdy na czas.

Zima to oprócz zgrupki w Calpe, udział w cyklu zawodów Northec MTB Zimą. 3 etapy ścigania na mtb w terenie, po lasach na Mazowszu, w imprezach organizowanych przez Zamana Group służyły jako urozmaicenie zimowych przygotowań. Urozmaicenie to wspominam dobrze i owocnie, szczególnie, że wygranie etapów i generalki całego cyklu nastawiło mnie pozytywnie i motywacyjnie do nadchodzącego sezonu właściwego, do którego mogłam przystąpić już z obściganą nogą.

Następnie sezon otwarty i w moim kalendarzu pojawiały się kolejno udział i starty w:

Skandia Lang Maraton w Warszawie - powrót na znane mi już z zimy Mazowsze i otwarcie Langiem w Wa-wie. Rekordowo szybki wyścig niczym brzytwa jak to ja mówie, zapiek pełną parą. 2 miejsce open kobiet z 20-sto-paro sekundową stratą. Dobra dyspozycja, bardzo dobry impuls treningowy, wentylacja płuc na maksa, jak i cała impreza z tzw. pompą.

Road Maraton, jazda na czas w Orzeszu - moje nowe wyzwanie, motywator do treningów i podnoszenia poziomu kolarskiego - specyfika jaką jest jazda na czas. Specjalistyczne treningi pod tą dyscyplinę i cała otoczka niuansów i wiedzy wokół tego. Na początek Orzesze, które udało mi się wygrać, więc zyskałam motywatora do wdrażania się i trenowania czasówek. Frajda z tego - osiąganie i utrzymywanie jaknajwyższej prędkości na dwóch kółkach :D

Klasyk Beskidzki - zatrucie pokarmowe, jakaś jelitówka, zupełna niemoc, lepiej się nie rozpisywać, tylko przejść szybko do kolejnego tematu

Skandia Lang Kraków - start na swoich ziemiach, całkiem górsko 1300 przewyższeń na mega, dochodzenie do siebie po osłabieniu, przygody na trasie, zgubienie szlaku, kapeć, ale dobrze, że organizm wraca do formy, 1 w K3, 3cie open.

Łurzyckie Ściganie - Jazda indywidualna na czas w Gassach, k. Warszawy - rozkręcamy nowo złożony rower do TT, jak i kask czasowy, który mi dziwnie leży na głowie, samopoczucie względne. Cudem o raptem 4 sekundy udaje mi się wygrać czasówkę wśród damskiej kategorii. Mistrzostwa tuż tuż, wnioski wyciągnięte. Do poprawki parę istotnych detali w pozycji i dopasowaniem kasku

Mistrzostwa Polski w jeździe na czas Zduńska Wola, indywidualnie oraz dwójkami - godzina zero wybiła, jedziemy walczyć o medale na MP! Nie czuje się do końca świeża, zbyt mocne treningi wypełniły mój czas do tej imprezy, być może to efekt zbyt dużych emocji przedstartowych. Maksymalnie się jednak skupiam,  zaciskam zęby i cisnę tą czasówkę. Wyciskam srebrny medal w swojej kategorii. Następnego dnia wyścig dwójkami i wraz z Kamilą ubieramy koszule Mistrzyń Polski Masters w jeździe dwójkami na czas.

Bike Atelier Road - szosowy klasyk na Śląsku - podobny w charakterze do zbliżających się za tydzień Mistrzostw Polski ze startu wspólnego. Trzeba jechać, przetrenować ważne momenty, przetestować strategie, przećwiczyć finisz. Taka próba generalne przed MP, którą udaje mi się owocnie przejść. Zyskuję dobre nastawienie przed Mistrzostwami, jak i co ważne, chłodną głowę w przygotowaniach. Nie chcę popełnić błędów treningowych sprzed czasówki.

Mistrzostwa Polski Masters wyścig ze startu wspólnego w Brodnicy - dużo emocji, dużo stresu, choć w głębi wydaje mi się że przygotowałam się optymalnie, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Ostatnie 2 lata w tym wyścigu nie sprzyjało mi szczęście, więc może teraz. W końcówce stawiam wszystko na jedną kartę, atakuję jako pierwsza, udaje mi się zrobić nawet małą przewagę nad resztą, ale Agnieszka z Warszawy dysponuję większą mocą na finiszu, dojeżdża i wyprzedza na 50m do mety. Jestem szczęśliwa z tego co zrobiłam, świadoma obecności wielu przygotowanych na walkę o medale dziewczyn, wysokiego poziomu mistrzostw, a jednocześnie mały niedosyt, bo było bardzo blisko.

Przywożę tymczasem dwa indywidualne Vice-Mistrzostwa Polski Masters w tym roku oraz złoty medal w jeździe na czas parami...i zaostrzam apetyt na dalsze ściganie.

Mistrzostwami Polski zamykam pierwszą połowę sezonu i przygotowań. Teraz czas przypomnieć sobie jak się jeździ na podjazdach. Na początek towarzyskie, ale ekstremalne przypomnienie z grubej rury, bo maraton mtb Cyklokarpaty w Zakopanym. Łudziłam się, że będzie to z marszu bułka... ok, duża buła z masłem, ale tak nie było. Natomiast zapamiętam trud stromych podjazdów i kaleczenie technicznych zjazdów w terenie. No tak, nie jeździło się górskich maratonów od 2015 roku, więc oprócz malowniczych szlaków na Podhalu, do pozytywów zaliczę dobre treningowe przeciągnięcie nogi po solidnych podjazdach, teraz może być chyba już tylko łatwiej. Ciężka praca na treningach przede mną, gdyż w moich planach startowych jak i treningowych, druga część sezonu to czas na podjazdy oraz przypomnienie sobie startów w terenie górskim.