Sierpniowo-wrześniowe ściganie...

Wyścigi po TDP w tegorocznym sezonie, które odwiedziłam były to głównie górskie zmagania. Wyniki i rywalizacja bardzo różne, jak i forma za którą w końcówce sezonu po prostu nie nadążałam.

Euroregion Tatry Tour w Czarnym Dunajcu - 1 m-ce - dobry owocny przejazd, po kilku diach przerwy regeneracyjnej, apetyt rośnie na końcówkę sezonu.

 

Wyścig górski w Wysowej, przy GMP elity - 1 m-ce, zapamiętam ten wyścig jako jeden o najlepszym samopoczuciu i dyspozycji w tym roku, na mecie czułam że mogłabym jechac drugie tyle, sa spore ambicje wobec startu za tydzień.

Górskie Mistrzostwa Polski Masters - miejsce dalsze - nogi złapały bieg wsteczny, mięśnie skostniałe, niewiem czy to z powodu nagłego spadku temperatury z dnia na dzien o 15stopni w dół, nie tak miało być. Duży niedosyt.

Majka Days - 3 m-ce, ponownie w deszczu i zimnie, po obiecujących pierwszych kilkunastu kilometrach gdzie jechałam na 1-2 pozycji, nogi znów zaczeły łapać bieg wsteczny i mięśnie nie pracowały jak należy, chyba chłód i wilgoć jednak mi wyraźnie w tym roku nie służyły. Mimo wszystko i mimo pogody świadomie wybrałam walkę, gownie ze sobą na najdłuższym dystansie tego dnia. Trochę tak , aby solidnine się zmęczyć i pokonać ciężką trasę, a wraz z tym swoje własne ograniczenia, tak na koniec tego sezonu.

Abstrahując od wyścigów, od mniej więcej środka wakacji myślami byłam już nieco poza kolarstwem. Pochłoneły mnie zupełnie przygotowania i uczenie się do odbywanego kilkutygodniowego szkolenia programistycznego, w którego trakcie aktualnie jestem. Nauka, nauka, nauka, to jest to w co teraz jestem mocno zaangazowana, aby rozwijać swoje zawodowe kwalifikacje i poszerzać wiedzę. Bardzo mnie to wszystko kręci. A treningi przez to w końcu sezonu nabrały mocno spontanicznego biegu i chyba za tym poszły równie spontaniczne i nieprzewidywalne wyniki. Bo 2 dni po niezbyt satysfakcjonujących startach potrafiłam, znów jechać i robić życiówki na wybranych odcinkach. Stwierdziłam więc, że nie nadążam za tym, nie ogarniam swojej formy, zatem bawię się jesienią w jazdę na rowerze. Kiedy mam ochotę to przyciskam na maxa, nie kalkuluję gdzie i jak jechać. Kiedy nie mam czasu, to po prostu siedzę i pracuję nad zawodowymi tematami.

O dalszy ciąg kolarskiej przygody / kariery będę w stanie sama siebie zapytać po ukończeniu szkolenia, czyli pod koniec listopada. Narazie jeżdżę bez kalkulacji w przerwach między innymi tematami...i wiem że wciąż to uwielbiam. Do następnego!