W ramach przygotowań do Mistrzostw Polski w jeździe na czas wybraliśmy się pod Warszawę na czasówkę w Gassach. Mając pozytywne wspomnienia z tej imprezy z poprzedniego roku chętnie powtórzyłam tam swój start. Start - przetarcie, po kilku specjalistycznych treningach pod domem na rowerze czasowym - próba generalna.
Jechało mi się bardzo dobrze, sprzyjała równiez pogoda. Wykreciłam w rezultacie swój "personal record" jeśli chodzi o średnią z czasówki, mianowicie 39,3km/h. Pełna optymizmu w związku ze swoją dyspozycją oczekiwałam wyników. Jednak musiałam uznać wyższość o 10 sekund innej konkurentki, na co dzień specjalizującej się w triatlonie. Nie mniej zadowolona z dyspozycji oraz osiągniętej w Gassach szybkości z optymizmem patrzyłam na Mistrzostwa.
Wyjechaliśmy w dzień startu, trochę się obawiałam w jakim stanie fizycznym po takiej 6h podróży stanę na starcie. Obawy się potwierdziły i od razu po starcie indywidualnej jazdy na czas czułam, że to jest kompletnie nie to. Brak siły w nogach, brak werwy itd. Jednak dając z siebie ile mogłam na ten dzień wykręciłam 3ci czas. Niedosyt spory, zwłaszcza, że czułam zatkanie, znużenie i że nie jadę swojego. No nie ten dzień, męcząca wielogodzinna podróż w upale i pewnie kilka innych detali nie pozwoliły mi wykrzesać dziś pełni sił.
Drugi dzień - jazda dwójkami na czas. Te zaplanowane miałam wraz z Justyną. Justyna też nie w formie na wyjeździe nękana przeziębieniem. Ja wyspana drugiego dnia, już od rana czułam się zdecydowanie lepiej pod każdym względem niż w sobotę. Po cichu czułam, że ze swojej strony będę w stanie nas pociągnąć i powalczyć. Do Justyny mówię, ze dziś walczymy o 3cie m-ce open. Co nie będzie takie oczywiste patrząc na obsadę i wyniki jazdy indywidualnej z wczoraj.
Od początku jazdy czułam, że tym razem jadę swoje, czuję mięśnie i na liczniku pokazywały się wreszcie satysfakcjonujące prędkości. Justyna dawała dobre zmiany abym w tym czasie choć trochę mogła odetchnąć. Coś się przepaliło, nastąpiło przełamanie i zaliczony został solidny przejazd. Na mecie widzę zadowolonego Krzyśka, pokazuje że jest dobrze, a czasy innych par są bardzo podobne, czyli będzie "na sekundy". Jesteśmy bardzo zadowolone obie z przejazdu, że powalczyłyśmy na równym poziomie z pozostałymi. Wyniki - druga para open kobiet z 8sek stratą do koszul!! aaach mega super, ale jednocześnie tak blisko do tytułów! A wygrała para triatlonistek z nad morza. Nie mniej jest satysfakcja, jest optymizm.
Dobrze jest zakończyć mistrzostwa pozytywnie, ze świadomością, że stać na dyspozycję aspirującą do najwyższych lokat i liczenia się w walce o medale. Sztuką jest tylko, że musi wszystko dobrze zagrać. Mieć tzw "dzień". Ale największa satysfakcja jest z tego kiedy wiesz, że pojechałeś "swoje" i walczyłeś w pełni całą kondycją jaką masz.