Po dobrej jeździe w Sobótce, mniej pomyślnym Klasyku, wkońcu przyszło pierwsze zwycięstwo OPEN kobiet w tym sezonie, na wyścigu Velo Toruń, rozgrywanym w Toruniu.
Wyścigi po TDP w tegorocznym sezonie, które odwiedziłam były to głównie górskie zmagania. Wyniki i rywalizacja bardzo różne, jak i forma za którą w końcówce sezonu po prostu nie nadążałam.
Tour de Pologne Amatorów ad 2017. Jako zwyciężczyni z zeszłego roku wybierałam się tam w tym roku niejako z urzędu. W tym sezonie dobrze czuję się w górach i na podjazdach. Mimo to, dysponując formą nie zawsze da się ją wykorzystać tak jak by się chciało. Czasem zabraknie szczęścia, czasem zwyczajnie dnia, a czasem czasu na regenerację.
Szosowy Klasyk, czyli Bike Atelier Psary. Spora frekwencja dziewczyn i niezłe ściganie, jak zwykle tutaj fajny wyścig i trasa! do pokonania mieliśmy 67 km na których wyszło 850 przewyższeń. Start odbył się razem z męską kategorią 60+. Nogi jakieś takie nie do końca fajne na rozgrzewce. Ale po pierwszej rundzie się nawet rozkręciły. Następnie zaczęłam próbować kilku odjazdów, raz poszła całkiem dobrze wyglądająca ucieczka. Ostatecznie był finisz z mocno uszczuplonego peletonu, który dał 1 miejsce w kat. Nogi dostały baty, ale była aktywna i urozmaicona walka na trasie.
W ramach przygotowań do Mistrzostw Polski w jeździe na czas wybraliśmy się pod Warszawę na czasówkę w Gassach. Mając pozytywne wspomnienia z tej imprezy z poprzedniego roku chętnie powtórzyłam tam swój start. Start - przetarcie, po kilku specjalistycznych treningach pod domem na rowerze czasowym - próba generalna.
...i po błotnistym deszczowym maratonie Langa w Krakowie, mimo kiepskich warunków w terenie ciężko było odmówić sobie startu pod domem. Ale jak to się mówi "hej przygodo"! No i była fajna rywalizacja między nasza pierwszą 3ką open kobiet.
Na pierwsze ściganie szosowe w tym sezonie przyszło mi sie zaścigać w solidnych górach. Po zimnym płaskim przetarciu na mtb tydzień temu w Warszawie, tym razem wybrałam się na szosę, na VII edycję Klasyk Beskidzki pod Gorlice.
Na pierwszy start w sezonie przetarcie na Vienna Lang Maraton w Wawie. Każdy kto był na rowerze tego dnia wie jak mocno wiało i w dużej mierze to wiatr rozdawał karty na tym szybkim maratonie. Start potraktowany mocno treningowo wszak zima dość luźno przetrenowana, no i pierwszy raz od jakiś 5ciu lat bez przedsezonowego zgrupowania w ciepłych krajach. Ale co tam, zawody przednie, sezon ruszył więc trzeba się wreszcie wyścigowo przetrzeć.
Ta strona używa plików cookie do zarządzania uwierzytelnianiem, nawigacją i innymi funkcjami. Kliknij 'Tak', aby zaakceptować pliki cookie, lub odrzuć, klikając 'Nie' po prawej stronie.